Po holendersku w Polsce?




Osobom uczącym się języka holenderskiego być może obiła się o uszy nazwa miejscowości Wilamowice. Dziś na naszym blogu odkryjemy, jaką tajemniczą umiejętność posiadają jej mieszkańcy oraz jaki ma to związek z Holandią.

Wilamowice to miasto w południowej Polsce, w województwie śląskim. Słynie z tego, że mieszkają w nim osoby, które używają języka wymysojer, wywodzącego się właśnie z zachodnioniemieckiego (podobnie jak flamandzki i holenderski). Według historyków, pierwotni osadnicy przybyli na te tereny aż z Fryzji i Flandrii, co zbiegło się ze znacznym wyludnieniem Śląska przez rdzennych mieszkańców po najeździe tatarskim w 1241 r. W dużym uproszczeniu założyć można zatem, że niektórzy mieszkańcy Wilamowic są potomkami osadników z Niderlandów.

Co ciekawe, w języku niderlandzkim „Wilamowice” to po prostu „Willemsoog”. W samej Holandii istnieje jeszcze kilka podobnych nazw wysp z „oog” , takich jak Schiermonnikoog, co potwierdza powiązania z holenderską kulturą.

W najlepszym okresie języka wymysojer używało aż 2000 osób, jednak obecnie posługuje się nim mniej niż 30 osób (natomiast uczy się go ok. 60 osób, głównie uczniów tamtejszych szkół). Warto dodać, że mimo że język ten został uznany za jeden z ośmiuset języków zagrożonych zniknięciem, to wiele osób aktywnie angażuje się w propagowanie jego nauki, a Teatr Polski w Warszawie wystawił nawet sztukę Hobbit w języku wilamowskim.

A jak brzmią niektóre słowa w tym tajemniczym języku? Deszcz to „raan”, żaba natomiast to „huć”, a  ładny to z kolei „siejny”. Eksperci językowi zauważają jednak, że niektóre zwroty przypominają pewne niemieckie wyrażenia. Niemcy z kolei twierdzą, że wymysojer jest zbyt różny od ich rodzimego języka, więc nie traktują go jak dialekt.

O innych ciekawostkach związanych z językami przeczytacie w naszych kolejnych postach. Zapraszamy do obserwowania bloga oraz facebooka (https://www.facebook.com/FilosLogos).